poniedziałek, 29 września 2014

Godzilla, kłamczucha i kradziony kot

Wrzesień zdecydowanie jest miesiącem rekordów. Rekord w zasypianiu, rekord w ilości napisanych notek, rekord na wadze, rekord postanowień. Jestem prawdziwą rekordzistką, tylko chwila, chwila. Czyż te rekordy nie prowadzą czasem do palnięcia sobie w łeb?


Jakimś dziwnym trafem, znaczna większość bliskich mi osób urodziła się w tym podłym miesiącu. Zaczynając od J, której już drugi rok piekę tort, i planuję imprezkę ze striptizerami, po drodze jeszcze tata, kilkoro innych znajomych i K. Pomijając fakt, że ukręciłam bat na własną dupę, kupując mu wędkę i tym samym skutecznie pozbywając się jego towarzystwa, fajnie było zobaczyć uśmiechniętą puchę w dniu jego urodzin. 

No i jak każde urodziny, jeżeli jest możliwość, fajnie jest je uczcić. No i to jest też odpowiedni pretekst by ubrać coś więcej niż wytarty worek na ziemniaki i pantalony. Gorzej kiedy okazuje się, że Twoje ulubione, nówka blaszka spodnie nie mieszczą się na Twój tyłek, nie mówiąc o spotkaniu guziczka z dziurką (opanujcie się, zboczeńce), jeszcze gorzej, jak po założeniu spódniczki wyglądasz jak w tym rzeczonym worku na ziemniaki - z tą różnicą, że to Ty jesteś tym wielkim, okrągłym ziemniorem. Nie pozostaje już nic innego, jak przestać udawać, wydać ryk gotowości do ataku, i postarać się nie wpaść do sąsiadów niżej:

Zdjęcie pobrane z: http://mashable.com

Dodatkowa moja rada - jak znajdujesz się w takiej sytuacji - Broń Boże - nie waż się. Jeżeli okaże się, że zamiast tyle co miałaś schudnąć - przytyłaś, będziesz się wyzywać od największych kłamczuchów. Przecież ten miesiąc miał być przełomowy, miało być inaczej! Na szczęście, każda pora jest dobra, by zacząć od początku.

No ale wracając do sedna. Moja mądra głowa potrafi improwizować, a spacery są najlepszą improwizacją. Tym bardziej, kiedy podczas takiego spaceru przypałęta się słodki, mały czarny kociak. Nie mieliśmy serca go pogonić, więc jedyne co przyszło nam do głowy, to go zawinąć. I tym o to sposobem przedstawiam Wam nowego członka rodziny, czasowo przebywającego w rodzinie zastępczej (nie chcemy by stał się przekąską dla innego potwora), ale spoko spoko, w odpowiednim czasie na pewno go stamtąd zawinę!


To co? Chyba czas wrócić do postanowień. Nie lubię Godzilli.

1 komentarz: